Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

„OGIEŃ”, „ŁUPASZKO”, „RYŚ” – MY WSZYSCY Z NICH

Dodano: 24/02/2011 - Numer 2 (60)/2011
Kończyłem podstawówkę w tejże Rabce, wzrastając w kulcie partyzanta, co bił się z Niemcami, a potem z Ruskimi i ich pachołkami. Dla mnie to był ważny gość, taki polski Robin Hood. I choć wszystkie te opowieści o „Ogniu” znałem na pamięć, prosiłem pana Franka, żeby opowiadał historie o żołnierzu Polskiej Niepodległości jeszcze raz i jeszcze raz. Działałem wtedy w harcerstwie, jedynym, jakie było, a duch niepokornego „Ognia” sprawiał, że chciałem robić coś, z czego dowódca Kuraś – mój bohater – byłby zadowolony. Akurat odbywał się wówczas jakiś harcerski spęd z udziałem państwowych dygnitarzy. Kazano nam uroczyście powtarzać jakąś przysięgę czy inne zaklęcia o socjalizmie, no i ja jako przyboczny i mój zastępowy – Romek Uszko, na oczach wszystkich, ku rozpaczy naszych lokalnych zwierzchników, dumnie odmówiliśmy… Była z tego wielka afera, a moja harcerska kariera, mimo dwóch nagród w NAL (Nieobozowa Akcja Letnia), właśnie tak się zakończyła. Było to szczeniackie, ale w Chorągwi Nowosądeckiej nie zdarzało się, zdaje się, zbyt często… Tak to wielki partyzant inspirował małolatów do choćby małego sprzeciwu. Nie wiem, co się stało z panem Frankiem, już jako dorosły człowiek odwiedziłem go w rabczańskim szpitalu. Nie wiem, czy żyje, ale do dzisiaj jestem mu wdzięczny za jego opowieści o „Ogniu”, które wchłonąłem tak jak książki o AK. Nie wiem, co się stało z zastępowym Romkiem Uszko. Mam nadzieję, że i potem karku nie zginał. „Łupaszko”, czyli rotmistrz Zygmunt Szendzielarz, to zaś
     
29%
pozostało do przeczytania: 71%

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów www.panstwo.net

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas prenumerata@swsmedia.pl

W tym numerze