Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

Cmentarz na północy miasta

Dodano: 02/11/2012 - Numer 10 (80)/2012
Wyspa, która przypłynęła Zdania wynikają ze zdań, skutki z przyczyn jedynie w podręcznikach logiki. W życiu przyczyny i skutki chodzą stadami, dzieje ludzi zanurzone są w przeszłości jak bohaterowie obrazów – w tło. Czasem widać za nimi miasta, a czasem góry czy zaledwie hałdy. Mnie dane były hałdy. Wychowywałem się na Śląsku, w Bytomiu, ale pośród lwowiaków. Jakby na wyspie. Śląsk nauczył mnie solidności i punktualności, które mi do dzisiaj przeszkadzają. Kiedy wróciłem do Warszawy, ustawiałem się odruchowo na końcu przeróżnych kolejek, a potem stałem w nich jak głupi, wciąż na końcu – zamiast przepychać się łokciami do przodu. Usiłowałem także wsiadać do tramwaju tylnym wejściem, a wysiadać przodem, co rozregulowało – aż do dzisiaj – stołeczną komunikację. Lwowiacy nauczyli mnie patrzeć w niebo (potrafili to robić godzinami), a kiedy smutno – śpiewać. A także szacunku dla dam (słynnego „całuję rączki”) i tego, że każda kobieta jest damą. Lecz przede wszystkim: Śląsk i Lwów uczyły mnie różnych odmian patriotyzmu. Ta śląska była bardziej pozytywistyczna, milcząca, niemal podziemna – ale na zasadzie „róbmy swoje”. Konrad Wallenrod był z pochodzenia Ślązakiem! Ta lwowska swoją fantazją – z motyką na słońce – bardziej przypominała warszawską. Oba miasta bywały ratowane cudami z opresji – i w czasach najazdów tatarskich, i w czasach najazdu bolszewików – stąd podobieństwo. Na wycieczkach szkolnych, które organizował najczęściej nauczyciel biologii „Poldek
     
6%
pozostało do przeczytania: 94%

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów www.panstwo.net

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas [email protected]

W tym numerze