Aby Ameryka rosła w siłę, a obywatele żyli dostatniej

Skowyt, jaki wydały z siebie samozwańcze elity postępowej Ameryki po potrójnej wygranej Trumpa (prezydent, Senat i Kongres), można porównać jedynie z reakcją „wyjątkowych kast” w Polsce przed niespełna dekadą. Tyle że skala kraju inna, więc wycie bardziej donośne. Poza tym dobrotliwy PiS po zwycięstwie nikomu jakiejkolwiek krzywdy nie zrobił, nawet nie zamierzał, a Trump wahać się nie będzie. Otoczył się ekipą twardzieli, którzy nie myślą wyłącznie o tym, jak dotrwać do końca kadencji i zawalczyć o następną, lecz o realizacji planu Ameryki wielkiej, bezpiecznej, dostatniej. Wiedzą, jak to zrobić. Po pierwsze – zablokują nielegalną migrację, po drugie – okiełznają zakusy Chin, choćby przez wprowadzenie ceł zaporowych i odrodzenie własnego przemysłu. Zaniechane zostaną też zabawy w ekoszaleństwo, za pomocą których stara Europa zaciska sobie pętlę na szyi, pozbawiając się wszelkich szans na konkurencyjność i dobrobyt. Przy okazji nastąpi odwrót od akceptacji rozmaitych ruchów anarchistycznych w rodzaju „woke” i Black Lives Matter czy bezmyślnych parytetów i niesprawiedliwej polityki afirmatywnej. Wrócą za to tradycyjne wartości – szacunek dla życia, rodziny, wiary, tradycji, a zwłaszcza wolności słowa, nieograniczanej przez cenzorów ze Sztucznej Półinteligencji. Jestem przekonany, że zadba o to uzupełniony młodszymi konserwatystami Sąd Najwyższy, który zabezpieczy Amerykę na co najmniej ćwierć wieku przed recydywą lewactwa.

W międzyczasie, w ten czy inny sposób,