Numer 10 (68)/2011
Jedną z cech rewolucji kontrkulturowej jest jej gwałtowność. I nie wynika ona wcale z młodzieńczej zadziorności, z jaką ongiś wyznawcy futuryzmu rzucali wyzwanie światu, ani z zapału, z jakim utopiści różnej maści próbowali realizować swoje wizje uszczęśliwiania ludzkości.
Cechą współczesnej rewolty antykulturowej – której mocnym uderzeniem jest dziś w Polsce pospolite ruszenie pod wodzą szambiarza z Lublina jednoczące wielobarwną, żeby nie rzec: tęczową zbieraninę antyklerykałów, dewiantów seksualnych, tajnych agentów i cynicznych ambicjonatów – nie jest bowiem budowanie czegokolwiek. Jest niszczenie. Paradoksalnie na swoich sztandarach wywiesiła ostateczne wyzwolenie człowieka. Dodajmy – z człowieczeństwa.
Wrogami głównymi są Kościół, ludzie wierzący, a w ogóle wszelkie „twarde...
Jeśli zaś chcemy szukać spraw niepięknych, sięgajmy po autobiografie. Grzeszmy z takimi książkami w ręku. Są to świadectwa bardzo szczere, bez tego blichtru, jaki bohaterom próbują nadawać biografowie.
W tej autobiografii znajduję opowieść człowieka bardzo mi bliskiego. Sam kiedyś pracowałem w gabinecie politycznym, więc bliska mi jest ta Giedroyciowa perspektywa zaplecza, wiara, że dzieją się tam rzeczy ciekawe, że można wiele zrobić. Z dzisiejszej perspektywy jednak włos się czasem jeży na głowie. To zaplecze gabinetowe, o którym pisze Giedroyć, jest polem oddziaływania służb specjalnych.
AAAA! Wykrzykną tu niektórzy. Ano: AAAA!
Oczywiście, przedwojenna „dwójka” jest niedościgłym wzorem, służba w niej to zaszczyt i duma, a przy tym twarda szkoła państwowego myślenia. Przedwojenna...
Salon salonowi nierówny
Europa Zachodnia wyznacza trendy, wśród nich również te paskudne i szkodliwe. Naród świadomy swojego znaczenia, ale co istotniejsze – przekonany o swojej wartości i unikalności – nie będzie niewolniczo kopiować nowinek. Nie jest mu to bowiem do niczego potrzebne. Sprawa ma się jednak inaczej w przypadku narodu zainfekowanego kompleksem niższości i mentalnością postkolonialną. Reprezentanci takiego ludu przełkną i strawią każdą żabę, byle miała egzotyczne imię i glejt wystawiony przez wyżej postawione płazy.
Na Zachodzie przykład idzie z góry, z samego wnętrza różowych salonów. W latach 70. były to przestrzenie zaanektowane przez kawiorowych rewolucjonistów, a obecnie starych wyjadaczy, którzy żyją z odcinania kuponów. Na pierwszy rzut oka w żyłach salonowca...
Front wojny z Zachodem
Bliski Wschód, i szerzej – cały świat arabski, był jednym z najważniejszych i najgorętszych frontów zimnej wojny. Sowiecki rząd wspierał nie tylko poszczególne reżimy politycznie i bronią, ale współpracował też z terrorystami. Na przykład po spotkaniu KGB z Palestyńczykiem Wadie Haddadem w 1974 r. odpowiedzialnym za kilka porwań samolotów, Jurij Andropow rekomendował Leonidowi Breżniewowi udzielenie pomocy finansowej temu terroryście. Związek Sowiecki do samego swego końca był konsekwentny w polityce bliskowschodniej. Ujawnione fakty z tamtego okresu pokazują, że dzisiejsza polityka Moskwy jest w dużym stopniu kontynuacją tej sprzed ponad dwóch dekad. Na przykład już w 1989 r. Michaił Gorbaczow rozmawiał z Rafsandżanim o współpracy atomowej ZSRS i Iranu. W 1990 r...
Samo pojęcie dobra było różnie przez różnych przedstawicieli tego nurtu filozofii pojmowane, co skutkowało często skrajnie różnymi wnioskami praktycznymi. Utylitaryzm hedonistyczny głosi, że podstawowym dobrem ludzkim jest przyjemność, a jej przeciwieństwem – cierpienie, i że do nich, do przyjemności i cierpienia, zredukować można wszystkie dążenia, pragnienia i potrzeby człowieka. W myśl utylitaryzmu eudajmonistycznego podstawową wartością ludzką jest szczęście. Kryterium szczęścia wprowadził do utylitaryzmu John Stuart Mill, jego najznamienitszy przedstawiciel. Oddajmy mu głos: „Nauka, która przyjmuje jako podstawę moralności użyteczność, czyli zasadę największego szczęścia, głosi, że czyny są dobre, jeżeli przyczyniają się do szczęścia, złe, jeżeli przyczyniają się do czegoś...