Przekaż 1,5% na media Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy! Przekaż TERAZ » x

Koczownicy od Czadów

Dodano: 03/05/2016 - Numer 5 (123)/2016
Na niezwykłej ziemi żyją zazwyczaj niezwykli ludzie. Niebanalni. Zadziorni. Z charakterem. Z dobrą duszą. Z prawdziwą wolnością. Ale i nader często z rogatą naturą. Tutaj, w bieszczadzkim worku, z dala od wszystkiego, czym żyje Polska, można dziś ich spotkać chyba w największej liczbie. Tutaj, na południowo-wschodnich rubieżach kraju. Na polskim Dzikim Zachodzie. Gdzie człowiek po prostu fizycznie nie ma kiedy zająć się problemami, którymi na co dzień żyje Warszawa. – Mówią, że przy wycince lasu siepał siekierą jak mało kto. – Ano mówią… ­– I że potrzebował do tego dopingu… – Ano potrzebował. Przecie to wiadomo. Był czas, że wódka była jego kochanką. Chlebem powszednim. – Ale też mówią, że odmówił roboty przy burzeniu drewnianej cerkwi w Lesku. – Ano odmówił… – To szacunek dla chłopa… – Przyjacielu, słuchaj mnie no teraz. Żebyśmy się zrozumieli. Może i pił, może i traktował tych, z którymi się nie zgadzał, jak śmieci… Ale swoje wartości wyznawał. To był dobry człowiek. – I mówią, że przez tę odmowę stracił zupełnie jakiekolwiek perspektywy zatrudnienia w Bieszczadach. – Bo stracił… Takie rozmówki przy drewnianych stołach pod bieszczadzkimi knajpami można usłyszeć do dziś. Trzech, czterech ludzi, czasem więcej. Z czerwonymi policzkami, długimi brodami. Zmęczonymi oczami i mądrym spojrzeniem. Maczający usta w kuflu piwa. Część w szklance herbaty. Grzejący się na słońcu. Zimą zaś przy kaflowym piecu. Raz na jakiś czas jeden wstanie, by dołożyć do ognia.
     
7%
pozostało do przeczytania: 93%

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów www.panstwo.net

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas prenumerata@swsmedia.pl

W tym numerze